sobota, 22 kwietnia 2017

Choroby ciąg dalszy...


Dawno nas nie bylo. Wszystko przez jakiegos pecha który się do nas przyczepił i nie chce odejść. Tylko wyszliśmy ze szpitala moja radość nie trwała długo. Powiem szczerze że nawet przez myśl mi przeszło dlaczego wypuścili nas tak wcześnie, przecież mogliśmy być do piątku a później tylko wyjść na święta. No ale kto by uwędził wspaniałe wędlinki? O tym później jednak. Najpierw opowiem o cudownyn pechu. Więc jakieś dwa dni po wyjściu z owego szpitala chorubsko przypałetało się do mnie. I jak zresztą niektórzy wiecie jakie mam skłonności omijania lekarzy szerokim łukiem postanowiłam wyleczyć się sama. Początkowo bolało mnie gardło, prawa strona delikatnie mówiąc napuchła. Węzły powiększone a migdał był tak duży że zniekształcał mi pół szyi. Stwierdziłam że przewiało mnie. Uwaga! Była taka możliwość gdyż po prysznicu od razu wyszłam na podwórko a był silny wiatr... a ja nie miałam szaliczka :/ Zaczęłam przyjmować pastylki na gardło, płukanie, leki typowo na grypę. W wielki piątek stwierdziłam że to chyba bez antybiotyku nie minie więc podzwoniłam po rodzinie czy ktoś nie ma takiego na zbyciu. I tu moja uciecha bo moja babcia ma cały antybiotyk bez chyba dwóch sztuk. Wysłałam Kubę po leki. Czytam ulotke. Antybiotyk na zapalenie górnych dróg oddechowych itp itd. Prawie na wszystko poza moją "ulubioną" i często przechodzoną chorobą- anginą. Ale przecież ja nie mam anginy. Mam tylko powiekszoną prawą stronę. Od przewiania. Zaczęłam więc przyjmować antybiotyk. Wielkanoc. Siedzę przy stole i jakoś raz mi zimno raz gorąco. Ledwo siedze. Chyba muszę się położyć. Apogeum choroby. Po drugim dniu przyjmowania antybiotyku powinno być lepiej nie gorzej!. Nic nie mogę jeść. Na stole same wielkanocne pyszności. Uwierzcie mi że przez cały dzień siedzenia za stołem zjadłam kawałek galaretki i kawałek ciasta. W sumie to dobrze bo mam minus trzy kilo :) ale święta przeszły obok nosa. Pod wieczór zaglądam w gardło a ja mam już białe naloty na migdałach. O kurde angina ropna! Zostawiliśmy Mateusza z ciocią a sami pojechaliśmy do ambulatorium. Tam mnie zbadano i prosta diagnoza. Angina ropna. Zaraźliwe? Tak! Boże przecież na świętach ciężarna szwagierka no i mój Mateuszek. Mam nadzieje że nic im nie będzie. Dostałam rady jak nie zarazić małego i wracamy. Kurczę! Przecież nie możemy im powiedzieć na co jestem chora. Znacie autosugestię. Jak powiem na co choruję połowa rodziny sobie nawkręca i się na pewno zarazi. I tak zrobiłam powiedziałam że to zwykłe zapalenie ucha. A oni są do dzisiaj zdrowi :b Powiem że już prawie ze mna dobrze. Przynajmiej jestem w stanie coś zrobić czy napisać. Bo wcześniej światłowstręt i tylko leżenie plackiem. Ale cóż? Wczoraj Mateusz dostał znowu gorączki. I tak gorączkuje od dwóch dni. Oczywiście tatuś poleciał z nim od razu do lekarza. Ale na szczęście nie angina od mamusi. Znów temperatura bez innych objawów. Tym razem jednak maksymalnie rośnie do 38.5. Myślę jednak że tym razem to zęby. Mateusz ślini się jak nigdy. Do buzi wkłada obie rączki. A ja dostrzegłam że dolna dwójeczka próbuje się przebić. Narazie walczymy z temperaturą, obserwujemy i smarujemy zębiska. Ogólne samopoczucie Mateuszka bez zmian. Tańczy krzyczy skacze i poznaje świat. Miejmy nadzieje że nie rozwinie się  jakieś choróbsko. Bo już mam dość. Chcę na spacer! My chcemy na spacer!!!

wtorek, 11 kwietnia 2017

Peklowanie mięsa do wędzenia


Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami. Na naszym świątecznym stole zawsze królowały wędzonki. Zawsze mój dziadziuś wędził mięsa kiełbasy i ryby. Pewnego razu jednak zabrakło go wśród nas. Bardzo za nim tęsknimy. Postanowiliśmy jednak podtrzymać tradycję i sami postanowiliśmy wędzić. A że Wielkanoc za mniej niż tydzień musimy przygotować mięso już dziś.
Co nam będzie potrzebne?
Ulubione mięso ( szynka, karkówka, łopatka, schab, pierś z indyka itp) nie mniejsze niż kilogram
Woda wrzątek
Sól peklowa
Przyprawy ( liść laurowy, ziele angielskie, jałowiec)
Czosnek

We wrzątku rozpuszczam sól. Przepis zazwyczaj jest na opakowaniu. Ja użyłam na litr wody 60g soli. Czyli ok 3 łyżki stołowe. Pamiętajmy zalewa musi przykryć całe mięso. Aby sprawdzić czy solanka jest odpowiednio przygotowana należy wrzucić swieże jajo do niej. Jeżeli roztwór jest nasycony  będzie pływać po powierzchni. Do tak przygotowanego roztworu wrzucamy przyprawy. I czekamy do wystygnięcia.

Letnim roztworem zalewamy mięso i przyciskamy je od góry. Ja kładę talerz a na niego jakiś obciążnik. I tak przygotowane mięso wkładam do lodówki na około 7dni. Codziennie przekładając je żeby całe się dobrze zapeklowało. Pamiętajmy jednak jeżeli peklujemy drób czas peklowania maksymalnie 3 dni.
Po tym czasie mięsko gotowe do wędzenia. Przekładamy w siatki wędzarnicze dostępne w każdej pasmanterii i wędzimy.



niedziela, 9 kwietnia 2017

Z życia szpitala


    Cisza na blogu a to dlatego, że Mateusz zaczął goraczkować.  40 stopni na termometrze. Postanowiłam zbić temperaturę. Podałam ibufen. Po trzech godzinach temperatura znów zaczęła rosnąć. Co robić? Tego samego leku nie mogę podać po tak krótkim czasie ( można co 6h). Trzeba podać lek o innym składzie. Paracetamol- czopki. I podawać naprzemiennie w odpowiednim czasie. To znaczy ze po podaniu ibufenu  po trzech godzinach podać paracetamol. I znów po trzech godzinach od paracetamolu podać ibufen. Przerwa pomiędzy tym samym lekiem musi być minimum 6h. Tak sobie można poradzić z temperaturą u niemowlaka. Dodatkowo okłady i kąpiel w wodzie o 2stopnie chłodniejszej niż temperatura niemowlaka. Ale co zrobić jak temperatura w ogóle nie spada lub jest dość wysoka? U nas wyniosła aż 40 stopni. Jak to co? Iść z dzieckiem szybko do lekarza. Wysokie temperatury są niebezpieczne u tak małych dzieci i mogą prowadzić o drgawek a te do ataków padaczki. No więc drugi dzień temperatura znów wzrosła do prawie 40 stopni. Mateusza zapakowaliśmy do auta i pojechaliśmy do rodzinnej lekarki. A tam od razu dostaliśmy skierowanie do szpitala. Chyba wiecie jak nie znoszę tego miejsca. Zaczęłam płakać. Chyba to bardziej ze strachu. Na izbie przyjęć przeszliśmy trochę badań i zostaliśmy przydzieleni na oddział. Od razu Mateuszowi zamontowali wenflon. Jejku jak on płakał a ja razem z nim. I dostał kroplowkę. Minęła noc a Mateusz dalej gorączka. A oni ją zbijali (na zmianę ibufen i paracetamol). W dzień gorączki brak. Godzina 17 gorączka powróciła. I znów cała noc nieprzespana. Dziwna sytuacja  brak kaszlu kataru jakiejkolwiek infekcji i tylko gorączka. I to wysoka gorączka. Początkowo myślałam że zęby. Ale lekarze mówią że od zębów nie ma aż tak wysokiej temperatury.No jednak jak ranek nastał gorączka ustąpiła. Ale cóż to? Cały brzuszek w krostach.  I główka... Mateusz dostał wysypki. Kurcze i właśnie wtedy koleżanka przesłała mi artykuł o trzydniówce. Wszystkie objawy pasowały. Nagła gorączka utrzymująca się przez 3 dni. Po ustąpieniu temperatury wysypka. Pasuje. Dziś jeszcze leżymy na obserwacji ale jutro? Może dostaniemy wypis... miejmy nadzieję... i wrócimy do swojego ukochanego domku. Czekamy na poniedziałek i konsultacje lekarzy. Trzymajcie za nas kciuki!

wtorek, 4 kwietnia 2017

Bananowe placuszki

Dziś chcę się z Wami podzielić przepisem na pyszne placuszki wykonane bez użycia mąki. Przygotowanie ich zajmuje około 5 minut. Doskonałe na śniadanie.

Składniki:
Jaja 4 sztuki
3 banany
10 łyżek płatków owsianych
Olej kokosowy
Wszystkie składniki miksujemy w blenerze do uzyskania jednolitej masy. Jeżeli masa jest za bardzo płynna dodaj więcej płatków i banana. Na rozgrzaną patelnię z olejem kokosowym wylewamy (  łyżkę stołową ) masę na placki. Obsmażamy z obu stron. I gotowe do spożycia. Pysznie smakują same w sobie ale również z dżemem. Ja uwielbiam z żurawiną!

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Kleszcze!!! Co dobrego przeciw? W ochronie zwierzętom Foresto

W maju i czerwcu jest największy szczyt występowania kleszczy. Takim okresem jest również wrzesień i październik. Kleszcze występują prawie wszędzie w lasach, na trawnikch ale również niektóre gatunki na poddaszach. Są bardzo niebezpieczne o czym każdy chyba ma świadomość. Przenoszą różnego rodzaju choroby a w szczególności boreliozę. Jednak co trzeci kleszcz jest nosicielem tej choroby. Po ukąszeniu początkowo występuje rumień lecz nie u wszystkich i może się przemiszczać. Następnie przenika do krwi i zakaża ją. Borelioza występuje również u zwierząt. Trochę rzadziej ale występuje i daje duże spustoszenie w organiźmie naszego czworonoga. Początkowo atakuje stawy przez co pojawiają się problemy z chodzeniem. Później może zaatakować organy wewnętrzne i doprowadzić do śmierci naszego pupila.
     A tego chyba nie chcemy. Jak wcześniej wspominałam z Jakubem jesteśmy miłośnikami grzybobrania. A latem fanami spacerów po lesie i polach. A tam jak wiadomo bardzo dużo kleszczy które czyhają na taki obiadek jak my. I normalnym jest że Kirka zawsze z nami chodzi i jest bardziej narażona na te pajęczaki ( tak kleszcz jest pajęczakiem). Stosowaliśmy chyba wszystko żeby ją zabezpieczyć przed ukąszeniem. I wszystko dosłownie działało na pół gwizdka. Po spacerze miała zamiast 10 kleszczy to może z dwa. Kurde i jaka to ochrona? Czy nie ma czegoś lepszego? I wtedy zobaczyłam reklame Foresto. Myślę sobie może tego spróbujemy? Poszliśmy do weterynarza. No trochę cena wysoka takiej obroży ale czemu by nie spróbować? Kupiliśmy. I powiem Wam to był najlepszy zakup na świecie. Przez cały okres bo od marca do listopada (8 miesiecy działania Foresto) Kira nie miała żadnego kleszcza! Pomimo ciągłego przebywania na powietrzu. I powiem Wam że to nie jest żadna reklama tylko moja opinia. Chcę żeby Wasze zwierzęta były odpowiednio chronione. A te wszystkie kropelki itp są o kant d ... W tym roku też już Kirce zakupiliśmy ową obrożę. Najlepiej już to zrobić i do grudnia Wasi milusińscy będą bezpieczni! A kleszcze niech spadają na szczaw!
Ps.  Kupujemy obrożę Kirce dla psów poniżej 8kg a ma 11kg i też działa. Trzeba sprawdzać obwód szyi. Ta obroża ma 38cm.
Jeszcze jeden plus to to że obroża nie śmierdzi .