Dziś rano dostałam snapa od mojej Katarzynki z fotką Rafaello! Kurde sobie myślę tak apetycznie wyglądają! Albo jadę do niej albo zaraz zrobię. Może i bym pojechała gdyby nie padało... no ale co z Jakubem? On też pewnie by zjadł... no dobra zrobię!
Składniki:
Kasza jaglana paczka 400g
Mleko kokosowe puszka 400ml
Mleko 400ml
Wiórki kokosowe
Miód
Masło
Kaszę jaglaną moczę 20 min w wodzie celem usunięcia goryczy. Przekładam do garnka, zalewam mlekiem zwykłym i kokosowym. Należy pamiętać że mleka należy wlać dwa razy więcej niż kaszy. I gotuję na małym ogniu. Gotuję aż kasza zmięknie a mleko całkowicie się wchłonie w kaszę. Nie może zostać gdyż masa nie będzie zwarta i będzie kłopot z ulepieniem kulek. Po ugotowaniu garnek ściągam z palnika, dodaję łyżkę masła, 3 łyżki miodu i pół paczki wiórków kokosowych. Całość mieszam. Następnie formuję kulki i obtaczam z zewnątrz wiórkami. Na sam koniec wkładam do lodówki na godzinkę. Po schłodzeniu gotowe do konsumpcji. Smacznego!
środa, 29 marca 2017
Zapiekanka warzywna
Każdy człowiek potrzebuje w jadłospisie czegoś nowego. A osoba gotująca zawsze lubi coś nowego ugotować. Uwielbiam eksperymentować w kuchni a Jakub uwielbia to testować. Dziś kolejna odsłona warzyw które ostatnimi czasy jemy w nadmiarze :)
Składniki:
Ulubione warzywa ( marchew, brokuł, kukurydza, brukselka, por, buraki, kalafior, szpinak, itp... )
Jaja
przyprawy : pieprz, sól, przyprawa kuchni włoskiej

niedziela, 26 marca 2017
Wyzwanie: bikini
Tak patrzę na kalendarz i już jest końcówka marca. Trzy miesiące i mamy upragnione lato. Wakacje. I każdy z Was pewnie marzy o perfekcyjnej figurze w stroju kąpielowym. Katujecie się na siłę dietami cud. Najlepiej tymi które dają natychmiastowe efekty chudnięcia i natychmiastowe efekty jojo. Znam to z autopsji... Miesiąc przed wakacjami kopenhaska i w mig 10 kg... A potem obżarstwo i plus 13 ;) No bo weź bądź mądra i nie zjedz pysznych dań z grilla w sobotni wieczór i nie zapij piwkiem. I tak było co roku. Chudnięcie wersja super fast i tycie wersja duble fast :) Tak zwane katowanie organizmu. Dużo dostał po tyłku. I tak pewnego dnia stwierdziłam sobie na co ta dieta skoro jak i gubię kilogramy to i tak nie mam fajnej figury. Gdzie są moje mięśnie z czasów podstawówki ? Przecież wtedy jadłam wszystko i miałam fajną figurę. A no Kaśka miałaś figurę bo dużo trenowałaś! I bez wyrzeczeń! Więc sport to chyba 80 procent sukcesu. Bo jadłam co chciałam i fajnie wyglądałam. No i oczywiście rzecz jasna Katarzyna postanowiła wprowadzić w swoje życie odrobinkę sportu. Ale jak? Ale co? Zawsze w sumie sobie mówiłam jak będę miała psa to będę z nim biegać. Mam dwa i z raz biegałam. Teraz jak tu iść na siłkę czy pobiegać skoro mam Mateusza? Nie ogarnę tego a z nim to już w ogóle mi się nie chce... I wtedy mój genialny mąż wpadł na pomysł i kupił mi płytę Mel B na Xbox! Tak on wie że Kasia lubi grać na konsoli. To czemu nie wszystko za jednym zamachem. Wpisałam swoje parametry. Zaznaczyłam co chcę osiągnąć ( ciało perfekt bikini) i gra stworzyła dla mnie pakiet ćwiczeń. Codziennie rano razem z Mel B ćwiczyłyśmy bijąc rekordy. Fajna sprawa. Moje mięśnie zaczęły wracać. Ale teraz gdy jest piękne słońce mój synek chętnie spędza czas poza domem. Więc w ślady mojej koleżanki postanowiłam chodzić z nim na spacery. I powiem Wam czas bardzo szybko leci. I miło. No i na świeżym powietrzu.
Włączam apkę Endomondo biorę wózek z Mateuszem, Kirkę którą nauczyłam chodzić przy wózku i idziemy. Dziennie pokonujemy około 10 km. Aplikacja pokazuje zaś ile kalorii spaliłam. Czasami potrafi mnie zaskoczyć. Np. w piątek zrobiłam łącznie 16 km i spaliłam 1300 kcal. I nawet nie odczułam. Poszliśmy na spacer z koleżanką, później z Kubą i się chwilę zagadaliśmy...a kilometry leciały... a tłuszcze spalały... Poza tym dzięki takim spacerkom można spotkać się z dużą ilością osób. Dla których ciężko znaleźć czas przy małym dziecku. Powiem Wam że dałam radę spotkać się w ciągu tygodnia z pięcioma koleżankami. Fajnie nie? A wieczorami na dobicie, gdy energia ze mnie tryska biorę Kirkę i próbuję pokonać niechęć do biegania... Próbuję to choć trochę polubić ... Ciężko jest ale z czasem gdy nabiorę kondycji może pójdzie lepiej. Warto bo efekty z biegania są na pewno zadowalające. A Wy jak tam przygotowujecie się do lata? Co robicie jak załączacie tryb turbo spalania? Czy są Ci którzy trenują z Ewą Chodakowską? Bo ja wymiękam po 10 min treningu... Może jeszcze kiedyś spróbuję. Opowiadajcie o swoich treningach i efektach! A ja... ja zaraz wracam, idę pobiegać ;)
A tym co się nie uda zrzucić żadnych kilogramów w tym roku... za rok ... znów będą wakacje... :*i znów wszyscy będziemy zrzucać
sobota, 25 marca 2017
Grillowany stek z tuńczyka
Jak już niektórzy wiedzą jestem ogromną fanką ryb. Uwielbiam je i próbuję zachęcić do nich Jakuba. Powiem Wam cieżka sprawa ale już niektóre je chłopaczyna. Dziś kolejna odsłona grillowanej ryby czyli stek z tuńczyka.
Składniki:
Stek z tuńczyka
Sos sojowy
Oliwa z oliwek
Kompozycja przypraw po dwie szczypty: szafran, curry, tymianek, kumin, mięta
Tuńczyka przekładam do miseczki, zalewam sosem sojowym, dodaję dwie łyżki oliwy i kompozycji przypraw. Odstawiam do lodówki na godzinę. Po tym czasie rybkę grilluję na mocno rozgrzanym grillu lub patelni. Czas zależy od preferencji. Ja lubie well done :) więc rybkę przeciągam.
wtorek, 21 marca 2017
Grunt to zajawka
Czy macie coś takiego jak dziwne zajawki? Które realizujecie za wszelką cenę? My z Jakubem mamy taką jedną ulubioną pasję. hmmm no nie wiem czy można to nazwać pasją ale uwielbiamy wszelkiego rodzaju parki rozrywki. Szczególnie te w których można pojeździć rollercoasterem. Jak tylko mamy możliwość i jesteśmy niedaleko jakiegoś wesołego miasteczka może się walić i palić a my i tak tam będziemy. Pierwszy park jaki odwiedziliśmy i wtedy jeden z ulubionych był pod Chicago w Gurnee. Jeżeli macie możliwość tam być to polecamy. Fajna przygoda. Szczególnie warto wybrać się w okolicach Halloween. Wtedy w parku powstaje dużo różnych domów strachów niczym z amerykańskich horrorów. I nawet uwierzcie mi że kocham thrillery i horrory oglądać i szczególnie się nie boję to w tym parku są momenty strachu. Kocham ten park i zwykle to było najczęstszym miejscem odwiedzanym przez nas.
Jednak któregoś roku w reklamie tv zobaczyłam że wybudowano park rozrywki w Polsce. Dokładnie w Zatorze. Jaka była nasza radość, że wreszcie jest i coś w Polsce. Nie musimy czekać do wyjazdu do USA. Nadeszło lato postanowiliśmy odwiedzić nasz park. Ale jak, ale co? Wówczas jeździliśmy zacną furą Passatem B5 (przemytnik). Stwierdziliśmy sobie skoro jest taki duży możemy w nim przespać się noc i z rana ruszyć do Energylandii. I tak też zrobiliśmy. Wyjechaliśmy w nocy z piątku na sobotę. Do Zatoru mamy dokładnie 516 km . Tak tyle km żeby pojeździć głupią kolejką! Na miejsce dojechaliśmy około 2 w nocy lub rano jak kto woli. Stwierdziliśmy fajnie by było się gdzieś przekimać, żeby być wypoczętym na kolejce!. Szukamy miejsca. Na przeciwko parku dostrzegliśmy budowę. Zatrzymamy się tam. Tak jakby było to auto budowlańców. Jednak nie chcieliśmy żeby nam zaglądali i widzieli nasze pootwierane buzie podczas snu, postanowiliśmy wykleić auto kartkami papieru od środka. No więc godzina przed 3 rano a my namiętnie kleimy.
Ok wszystko super. Śpimy. Długo nie pospaliśmy bo chyba do 9 gdyż obudził nas skwar. Był lipiec na południu Polski więc możecie sobie wyobrazić jak fajnie. Wstajemy a tu Panowie robotnicy uśmiechnięci z propozycją porannej kawy i toalety. Cudownie. Oczywiście że skorzystaliśmy. Napojeni poszliśmy na podbicie parku. Cały dzień spędziliśmy na kolejkach. Powiem Wam że bardzo fajne atrakcje są w Energylandii i wcale nie takie słabe i obciachowe.
Uważamy, że robione są na wzór tych z amerykańskiego parku. Może teraz na początku nie jest tak bajkowo. Ale ludzie, dajcie urosnąć tym wszystkim nowo posadzonym roślinom. Za parę lat będzie świetnie. Najfajniejszy chyba i najbardziej extreme jak dla nas był Space booster i powiem że czekając w kolejce nogi mi się trzęsły.
Ale Jakub mnie przekonał że jak nie wsiądę to już nigdy nie wsiądę i będę żałować. I poszłam. I powiem że nie żałuje. Cudowne przeżycie. Wiatr we włosach. Warto polecam i nie taki straszny jak go malują! Po całym dniu w Energy postanowiliśmy poszukać noclegu w Krakowie. W sumie mieliśmy wypatrzone pole namiotowe wcześniej. I tam postanowiliśmy pojechać. Nastawiliśmy navi i dawaj. Prowadzi nas do lasu. Około 7km od centrum Krakowa. Ciemno nic nie widać godzina po 22 chyba. Kurde Jakub chyba nie będziemy się tu zatrzymywać. Tak daleko do centrum? Przecież chyba chcemy iść na rynek na jakieś piwko. Okej jedziemy dalej. Nigdzie nic nie ma. Kurde gdzie tu spać? Jakub mówi słuchaj ja muszę wziąć prysznic i możemy spać w aucie. W sumie wszystko mieliśmy przygotowane. Tylna kanapa położona, tam wielki materac, kołdry, żyć nie umierać. Okej no to śpimy w aucie. Ale znajdźmy jakąś stację z prysznicem. I tu schody. Jak zawsze mija się pełno stacji z pełnym wyposażeniem sanitarnym tak tu i teraz jak potrzebujemy nie możemy znależć. Ludzie! Jeździmy 40 min i nic. Gorąco na maxa już nas lekki szał bierze. Ale znaleźliśmy parking dla Tirów i prysznic. Oporządzeni jedziemy szukać miejscówki na parking naszego domku. Ale Jakubie nigdy nie spałam na rynku w Krakowie! Zaczęliśmy szukać miejsca w samym sercu Krakowa. Znalazło się. Jesteśmy! idziemy na piwko! no może dwa.
Pozwiedzaliśmy, wypiliśmy, poszliśmy spać. Dobrze, że były kartki bo to by był dopiero przypał tak spać i pełno ludzi, pełno turystów. Sami wiecie jak w Krakowie tłoczno. Znów wczesna pobudka, upał w aucie nie do wytrzymania. Wstajemy i co? Śniadanko na rynku, zwiedzanko i w drogę... Bo znów przed nami trochę km...
I wiecie co ? jak tak sobie teraz to piszę i wspominam to myśle że fajna sprawa mieć takie dziwne zajawki. Przynajmniej coś się dzieje i można poopowiadać. I z weekendu powstało fajne wakacyjne wspomnienie. Podzielcie się swoimi rzeczami które lubicie robić i dla tej przyjemności możecie przebyć spore kilometry...
Galaretki drobiowe
Galaretki drobiowe goszczą na naszym stole już od dawna. W sumie od czasu gdy zbuntowałam się jeść galaretki z nóżek i zrobiłam sobie takie w zastępstwie.
Składniki:
Pierś z kurczaka
Marchew 2 sztuki
Seler mały
Por
Pietruszka 2 sztuki
Cebula
Czosnek
Kukurydza
Jajo (szczególnie na wielkanoc)
Żelatyna (na 2.5 l)
Obrane warzywa gotuję do uzyskania bulionu warzywnego, którego sposób przyrządzenia jest tu:https://usokolow.blogspot.com/2017/02/zupa-krem-z-warzyw-zimowych-i.html?m=1
Na jakieś 30 min przed końcem gotowania wrzucamy pierś kurczaka. Całość dość intensywnie doprawiamy solą i pieprzem. Po ugotowaniu wyjmujemy wszystko z bulionu. Warzywa te które lubimy kroimy w talarki i wrzucamy do wcześniej przygotowanych miseczek na galaretki. Rozdrabniamy mięso piersi i również dorzucamy. Następnie dodajemy po łyżce kukurydzy. Na końcu pysznym dopełnieniem będzie drobno posiekany czosnek.
Do bulionu natomiast wsypujemy żelatynę i mieszamy do rozpuszczenia. Należy pamiętać żeby nie zagotować żelatyny. Ostanim krokiem jest zalanie warzyw i mięska bulionem z żelatyną i pozostawienie do stężenia.
Możesz dodać do galarety co Ci się podoba. Również ją zrobić w jedej dużej misce. Ja tak ją przygotowuje np. na święta gdzie jest więcej osób. A na Wielkanoc dodatkowo na samo dno miski układam ładnie poszatkowane jaja ugotowane na twardo . Tak przygotowana galareta wyłożona do góry dnem pięknie prezentuje się na stole.
poniedziałek, 20 marca 2017
Wszystkie znaki na niebie mówią jak ja kocham Ciebie...
Wiosna w powietrzu. Ptaszki śpiewają. Cudowny czas na miłość, i tą nową i tą starą... motylki w brzuchu to coś co kocham! a Wy? Razem z Jakubem chcielibyśmy się z Wami podzielić naszymi pomysłami na miłość. Często chcemy przypomnieć drugiej osobie o tym, że ktoś o niej myśli i ją bardzo kocha.
W domu a dokładniej w kuchni mamy tablicę do pisania kredą. Zostawiamy sobie na niej różne wiadomości...
Masz lustra w domu? wykorzystujemy je również do krótkich wiadomości dla drugiej osoby.
Jeżeli któreś z nas przyrządza jakiś posiłek (i nie mowa tu o romantycznej kolacji) to z myślą o ukochanej/nym. Chodzi nawet o zwykłe śniadanie. Dzięki swojej kreatywności możesz drugiej osobie przekazać jak bardzo ją kochasz.
Ponadto wszelkie posiłki smakują lepiej gdy siedzi przy nas ta/ten jedyny. Raczej my jadamy wspólnie wszystkie posiłki. No za wyjątkiem śniadań. Zazwyczaj budzimy się o innych porach. Natomiast z obiadem czekam. Nawet jak Jakub późno wraca.
Kawa... jak kawa to tylko z osobą bliską sercu !
Kiedyś podczas snu Jakub narysował mi serduszko na stopie. Jakie było moje zdziwienie jak się rano obudziłam! Poza tym Jakub zawsze zadziwia mnie swoją kreatywnością ;)
Karteczki samoprzylepne. Jaka frajda. Możesz wiadomości pisać wszędzie. Nawet w lodówce czy toalecie. Wszędzie. Wyobraź sobie że chcesz napić się kawy otwierasz szafkę celem wyciągnięcia kubka i widzisz uroczy napis KOCHAM CIĘ.
Jak jesteśmy w pracy często wysyłamy sobie SMS-y na zachętę o tym co zrobimy razem jak wrócimy do domu. I mowa tu nie o sprzątaniu...;) Czasem nawet potrafimy siedzieć blisko siebie( przy jednym stole na imprezie) i pisać sprośne wiadomości.
Czy to przed ślubem czy też przed zawsze powinno być tak samo. Każdy dalej powinien zabiegać o względy ukochanej osoby. Bo cóż może być piękniejszego niż uśmiech i szczęście bliskiej nam osoby? Uwierzcie nam takie małe rzeczy a jak cieszą! Podzielcie się z nami jak Wy pokazujecie że kochacie? Podpowiedzcie nam jakieś nowe triki ;)
niedziela, 19 marca 2017
Pasta z ciecierzycy a'la hummus czy farsz do vegeGołąbków
Ostatnia impreza u znajomych zainspirowała mnie do przygotowania swojej pysznej pasty. Postanowiłam przygotować coś podobnego do hummusa. Ale w sumie nie do końca więc zostańmy przy nazwie pasta z ciecierzycy z suszonymi pomidorami i oliwkami.
Składniki:
Ciecierzyca 200g
Suszone pomidory 5 sztuk
Oliwki 10 sztuk
Czosnek 3 ząbki
Pieprz
Sól
Tymianek
Chilli
Ciecierzycę gotować do miekkości w wodzie (około godziny). Po ugotowaniu wrzuć do miseczki. Dodaj pomidory, oliwki, czosnek, 2 łyżeczki zalewy od pomidorów oraz szklankę wody która została po gotowaniu soczewic. Następnie dosyp pół łyżeczki chilli, szczyptę tymianku i pieprzu. Dopraw solą do smaku. Całość zblenduj. Jeżeli pasta jest zbyt gęsta należy dodać więcej wody. Pastę dobrze jest podać z pieczywem, warzywami, chipsami. Możesz również spróbować w wersji gołąbków. Do kapusty najlepiej włoskiej sparzonej wrzątkiem, włóż trochę farszu. Zwiń jak gołąbki. Zalej przecierem pomidorowym, dopraw do smaku i włóż do piekarnika. Piecz do zarumienienia się kapusty. Życzymy smacznego!
Składniki:
Ciecierzyca 200g
Suszone pomidory 5 sztuk
Oliwki 10 sztuk
Czosnek 3 ząbki
Pieprz
Sól
Tymianek
Chilli
Ciecierzycę gotować do miekkości w wodzie (około godziny). Po ugotowaniu wrzuć do miseczki. Dodaj pomidory, oliwki, czosnek, 2 łyżeczki zalewy od pomidorów oraz szklankę wody która została po gotowaniu soczewic. Następnie dosyp pół łyżeczki chilli, szczyptę tymianku i pieprzu. Dopraw solą do smaku. Całość zblenduj. Jeżeli pasta jest zbyt gęsta należy dodać więcej wody. Pastę dobrze jest podać z pieczywem, warzywami, chipsami. Możesz również spróbować w wersji gołąbków. Do kapusty najlepiej włoskiej sparzonej wrzątkiem, włóż trochę farszu. Zwiń jak gołąbki. Zalej przecierem pomidorowym, dopraw do smaku i włóż do piekarnika. Piecz do zarumienienia się kapusty. Życzymy smacznego!
piątek, 17 marca 2017
Dopieszczony mąż - rodzinna sielanka
Odkąd mam Ciebie... nic się w moim życiu nie liczy. Jak się urodziłeś odstawiłam wszystko i wszystkich na drugi plan... Czy nie taki scenariusz ma większość z Was po urodzeniu dziecka? Nagle z osób lubiących zabawę stałyście się totalnymi domatorkami? Wcześniej nie stroniłyście od przyjaciół teraz Wasze spotkania są wielka rzadkością? Przestałyście być sobą a zaczęłyście być pełnoetatowymi kurami domowymi? A wspominając Waszych partnerów...czy Wasz związek stracił blask i stała się monotonność? Czy może Twój partner zaczął częściej przebywać poza domem? A co z Tobą? Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Co robisz dla siebie? Ale tak naprawdę tylko dla siebie?
To wszystko dlatego ze odtrąciłaś wszystko co miałaś na rzecz swojego dziecka. Ale dlaczego? Przecież nikt nie zabierze Ci dziecka. Będziesz je miała prawdopodobnie do swojej śmierci. A pamiętaj czas szybko leci a dzieci dorosną szybciej niż Ci się zdaje. I nagle obudzisz się z tego snu sama. Całkowicie sama. Partner odejdzie. Bo po co ma być z kimś i być samotnym. Każdy potrzebuje bliskości. A taka kolej rzeczy że jak dziecko dorośnie będzie wolało spędzać czas z kimś innym niż z rodzicami. I teraz tu własnie trzeba sobie zadać pytanie. Czy w moim związku nic się nie zmieniło i dalej jest super? Bo powiem Wam moje Kochane jestem po ślubie dwa lata, mam wspaniałego dzidziusia a w moim związku wciąż trwa sielanka. Pomimo różnych zabobonów że życie po ślubie się zmienia. Dalej uwielbiamy spędzać ze sobą czas i nikt z nas siebie wzajemnie nie unika. Ale na samym początku, gdy Mateusz pojawił się na świecie nasze życie małżeńskie się nie zmieniło. Kładziemy małego spać i mamy czas tylko dla siebie. A wtedy winko (lub soczek dla karmiących) albo dwa soczki koniecznie w szklance do wina (PS. nie lubimy wina), świece, kolacja...a później razem spać. Tak razem, sami. Nie, że Ty z dzieckiem lub dziecko z Wami. Tylko Ty i on jak kiedyś.
A przytulanie? Przytulacie się czasem? Wtedy wytwarza się dużo hormonu szczęścia. No i człowiek czuje, że jest kochany. Wtedy nawiązujemy tą bliską relację międzyludzką. Spraw żeby Twój mężczyzna był szczęśliwy! Przytul go teraz! Albo jak wróci z pracy!
Jak miesiąc ma zazwyczaj cztery weekendy. Co stoi na przeszkodzie żeby 3 weekendy spędzić z dzieckiem a w jeden weekend na parę godzin wybrać się do kina? Albo na kolację? Bo nic się nie stanie, jak na chwilę zostawicie bobasa z dziadkami, pradziadkami, znajomymi. Ale jak naprawdę nie macie z kim zostawić to możecie poszukać nani. Parę godzin to sprawy groszowe. Wyjdźcie i odstresujcie się. To odbuduje Wasz związek. Róbcie to jako rytuał, raz w miesiącu. Albo i częściej. Rzadziej nie wchodzi w grę. A mężczyźni Waszego życia znów poczują się ważni a nie odstawieni na drugi plan. A tak na serio to dzięki nim macie takie wspaniałe dzieciaczki :)
p.s. dziewczyny to są tylko przykłady wspólnego spędzania czasu! same dobrze wiecie co najbardziej działa na Waszych facetów i jak ich przy sobie utrzymać Życzę wszystkim dużo miłości!
A przytulanie? Przytulacie się czasem? Wtedy wytwarza się dużo hormonu szczęścia. No i człowiek czuje, że jest kochany. Wtedy nawiązujemy tą bliską relację międzyludzką. Spraw żeby Twój mężczyzna był szczęśliwy! Przytul go teraz! Albo jak wróci z pracy!
Jak miesiąc ma zazwyczaj cztery weekendy. Co stoi na przeszkodzie żeby 3 weekendy spędzić z dzieckiem a w jeden weekend na parę godzin wybrać się do kina? Albo na kolację? Bo nic się nie stanie, jak na chwilę zostawicie bobasa z dziadkami, pradziadkami, znajomymi. Ale jak naprawdę nie macie z kim zostawić to możecie poszukać nani. Parę godzin to sprawy groszowe. Wyjdźcie i odstresujcie się. To odbuduje Wasz związek. Róbcie to jako rytuał, raz w miesiącu. Albo i częściej. Rzadziej nie wchodzi w grę. A mężczyźni Waszego życia znów poczują się ważni a nie odstawieni na drugi plan. A tak na serio to dzięki nim macie takie wspaniałe dzieciaczki :)
p.s. dziewczyny to są tylko przykłady wspólnego spędzania czasu! same dobrze wiecie co najbardziej działa na Waszych facetów i jak ich przy sobie utrzymać Życzę wszystkim dużo miłości!
czwartek, 16 marca 2017
Droga do sławy
Dziś miałam przyjemność uczestniczyć w castingu do filmu Kamerdyner. Film kręcony jest m.in. w Łężanach w pałacu w województwie warmińsko-mazurskim. Pałac powstał w 1909-1911 i był siedzibą szlacheckiego rodu von Fischer-Lossainen.
Sam film opowiada o historii rodu von Krauss z okolic Pucka. Przedstawia miłość pomiędzy arystokratką i chłopcem oraz daje obraz zwaśnionych trzech nacji zamieszkujących ówczesne ziemie polsko- niemieckie.
Wracając do castingu,to właśnie od szwagra dowiedziałam się że taki się właśnie odbywa. Zawsze chciałam w sumie w takim uczestniczyć, żeby chociaż zobaczyć na jakiej zasadzie się to odbywa. Kiedyś w sumie pamiętam był przeprowadzany casting do filmu w olsztyńskim klubie Euforia. Poszłyśmy z koleżanką. Ale na sam widok kamery uciekłyśmy. I tyle było z castingu. Teraz w sumie też samej głupio było mi jechać więc wzięłam przyjaciółkę Izę. No rzecz jasna naszego przystojniaka Mateusza też:) Pojechaliśmy. W sumie do Łężan mamy jakieś 50km. A i tu ciekawostka mój tata pochodzi stamtąd. Zajeżdżamy , a tu troszkę pusto. Co prawda casting był na 10 ale zanim się zebrałam z Mateuszem, zajechałam po Izę... na miejscu byliśmy grubo po 12. Mateusza w wózek i idziemy. Docieramy na miejsce a tam jeden z reżyserów, fotograf i dwie kobiety aktualnie przechodzące casting. Dostaje ankiete do wypełnienia. Wszystkie dane no i co? I wszystkie obwody i waga i wzrost. Od razu na wstępie mówię do reżysera wagi nie podam! Hehe zgodził się. Wystarczą obwody żeby uszyć strój. Była na szczęście miarka, bo jak mam znać swoje wymiary jak tak błyskawicznie chudnę ;)
Ankieta wypełniona. I tu się pytam czy może Mateusza nie potrzebują do filmu? Popatrzyli, grzeczny dzieciak. Dłuższa chwila na castingu a on tylko obserwuje. Dzieciak urodzony do aktorstwa. Dawaj ,wypełniam ankiete i dla synka. Dostajemy numerek i stajemy z nim do zdjęć.
Pare ujęć i gotowe. I po krzyku. A człowiek wyobrażał sobie nie wiadomo co. Że może go zjedzą...
Nasze kandydatury zostały przyjęte do bazy. Ale czy dostaniemy jakiś angaż jako statyści? Czas pokaże. Nawet jeśli nie to i tak warto było pojechać. Zawsze się zdobyło jakieś nowe doświadczenie i zobaczyło jak wygląda przygotowanie scenografii. Jeżeli macie możliwość uczestniczenia w takiego typu akcjach ,korzystajcie! Bo kiedy jak nie teraz?!
Sam film opowiada o historii rodu von Krauss z okolic Pucka. Przedstawia miłość pomiędzy arystokratką i chłopcem oraz daje obraz zwaśnionych trzech nacji zamieszkujących ówczesne ziemie polsko- niemieckie.
Wracając do castingu,to właśnie od szwagra dowiedziałam się że taki się właśnie odbywa. Zawsze chciałam w sumie w takim uczestniczyć, żeby chociaż zobaczyć na jakiej zasadzie się to odbywa. Kiedyś w sumie pamiętam był przeprowadzany casting do filmu w olsztyńskim klubie Euforia. Poszłyśmy z koleżanką. Ale na sam widok kamery uciekłyśmy. I tyle było z castingu. Teraz w sumie też samej głupio było mi jechać więc wzięłam przyjaciółkę Izę. No rzecz jasna naszego przystojniaka Mateusza też:) Pojechaliśmy. W sumie do Łężan mamy jakieś 50km. A i tu ciekawostka mój tata pochodzi stamtąd. Zajeżdżamy , a tu troszkę pusto. Co prawda casting był na 10 ale zanim się zebrałam z Mateuszem, zajechałam po Izę... na miejscu byliśmy grubo po 12. Mateusza w wózek i idziemy. Docieramy na miejsce a tam jeden z reżyserów, fotograf i dwie kobiety aktualnie przechodzące casting. Dostaje ankiete do wypełnienia. Wszystkie dane no i co? I wszystkie obwody i waga i wzrost. Od razu na wstępie mówię do reżysera wagi nie podam! Hehe zgodził się. Wystarczą obwody żeby uszyć strój. Była na szczęście miarka, bo jak mam znać swoje wymiary jak tak błyskawicznie chudnę ;)
Ankieta wypełniona. I tu się pytam czy może Mateusza nie potrzebują do filmu? Popatrzyli, grzeczny dzieciak. Dłuższa chwila na castingu a on tylko obserwuje. Dzieciak urodzony do aktorstwa. Dawaj ,wypełniam ankiete i dla synka. Dostajemy numerek i stajemy z nim do zdjęć.
Pare ujęć i gotowe. I po krzyku. A człowiek wyobrażał sobie nie wiadomo co. Że może go zjedzą...
Nasze kandydatury zostały przyjęte do bazy. Ale czy dostaniemy jakiś angaż jako statyści? Czas pokaże. Nawet jeśli nie to i tak warto było pojechać. Zawsze się zdobyło jakieś nowe doświadczenie i zobaczyło jak wygląda przygotowanie scenografii. Jeżeli macie możliwość uczestniczenia w takiego typu akcjach ,korzystajcie! Bo kiedy jak nie teraz?!
środa, 15 marca 2017
Pies i nowy czlonek rodziny - dziecko
Dziś będzie o długiej drodze jaka przeszła Kira w pełnej akceptacji Mateuszka. Bardzo się bałam wrócić po porodzie do domu z naszym małym skarbem. Nie wiedziałam jaka będzie reakcja mojego psa na niemowlę. Od zawsze najważniejsza była i nagle ma to się zmienić? Jak sobie z tym damy radę? Dużo googlowałam na temat jak oswoić psa z noworodkiem. Znajdowałam dużo porad, Oczywiście wszystko w biegu i nic nie zrobiliśmy. Podobał mi się nawet pomysł żeby Jakub wziął ze szpitala jakieś ubranko Mateusza i dał powąchać Kirze. No ale rzecz jasna zapomnieliśmy. I nastał ten piękny dzień powrotu ze szpitala. Kira i Saba były wówczas u mojej mamy. Pojechaliśmy po Kirkę do niej, Wchodzimy do domu i stawiamy Mateusza na środku pokoju w nosidełku. Psy zdezorientowane podeszły powąchać. Oczywiście Kira niezainteresowana jakby jej to nie dotyczyło, Sabę zaś ciekawość zjadła i podeszła. Wącha i wącha aż do czasu gdy Mateusz ruszył ręką. Ale w taki sposób to zrobił, że Saba dostała po nosie. Tak się biedna przestraszyła że resztę wieczoru spędziła pod stołem. Natomiast jedyne zainteresowanie jakie Mateusz wzbudzał było dziadków.
Zabieramy Kirę do domu. Jak to? Pańcia siedzi z tyłu z tym małym czymś a ja muszę siedzieć z przodu? Pierwsze zdziwienie naszego pieska. Wchodzimy do mieszkania Kira dalej olewa Mateusza. Poszła do sypialni. Wychodzi z niej tylko na dwór. Nie je, nie pije. Zaczynam się martwić. Gotuje same ulubione rarytaski. Zjadła od niechcenia. Dalej w sypialni śpi a w stronę dzidziusia nawet nie chce spojrzeć. Okej sobie myślę dam jej trochę czasu. I to nie jest wcale tak ,że ją odrzuciłam na rzecz dziecka. Dalej chciałam się pobawić, rzucać piłeczki, pogłaskać, ale to ona nie chciała. Oglądam zdjęcia z przed miesiąca i tak patrze na Kirę. Jejku jak ona w parę tygodni zsiwiała. Cały pyszczek. Wygląda jak 7 letni pies a ma niecałe 2. Biedulka. Postanowiłam poświęcić jej trochę więcej uwagi. Kładłam małego na łóżku a obok siedziałam z Kirką i ją głaskałam. Nigdy jej nie przegoniłam. Nigdy gorzej nie potraktowałam. Wzięłam Matiego rączkę dałam obwąchać polizać. nawet udawałam że ją głaszcze. Było coraz lepiej. Kirka po czasie się przyzwyczaiła. Zaczęła się z nim bawić.
Ulubiona zabawa? Podrzucanie pupy malucha nosem. On też to lubił. Teraz jak jest większy Kira przynosi mu liny do ciągania. Myślę że są już w pewnym sensie przyjaciółmi. Kira broni go na spacerze, nie da żadnym psom podejść do wózka. A jak Mateuszek płacze Kirka go pociesza wylizując wszystkie łzy ;) czy nie piękna jest to przyjaźń? Pewnie wiele z Was pomyśli, że jestem jakaś dziwna. Że pies ma wysoką wartość w naszej rodzinie. Wiele osób pewnie odrzuciło swoje zwierzęta z okazji narodzin dziecka. Ale nikt nie pomyśli, że zwierze czuje że coś jest nie tak i to są najbardziej stresujące chwile dla niego. Miało wszystko i nagle nie ma nic. Trzeba mu pokazać że w jego życiu nic się nie zmieniło i dalej ma kochającą rodzinę i to powiększoną o kolejną osobę do kochania. Od razu przychodzi mi na myśl pewna opowieść znajomego taksówkarza. Jak to któregoś pięknego dnia wiózł kobietę z dzieckiem i szczeniakiem do schroniska. Kobieta oddawała psa bo podczas zabawy ugryzł rzekomo dziecko. A który szczeniak nie podgryza podczas zabawy? Trzeba być odpowiedzialnym i wszystko umieć pogodzić. I przede wszystkim nie zwariować. Trzeba wszystko przewidzieć. A że matka nie potrafiła upilnować dziecka i psa to pies musiał odejść. To nie jest wina zwierzęcia bo ono nie rozumie, tylko ludzi dorosłych bez wyobraźni bo to od nich wymaga się myślenia. A wiele matek ma klapki na oczach i poza swoim dzieckiem nie widzą nic. Nie widzą nawet swojego męża. A szkoda. Życie toczy się dalej a naprawdę można wszystko pogodzić i fajnie razem wszyscy ze sobą żyć!
wtorek, 14 marca 2017
Nasz mały gadżeciarz - wynalazki dla dzieci
Jakub jest fanem wszelkiego rodzaju nowinek i elektroniki. Może całymi dniami przesiadywać w sieci i wynajdywać co to lepsze gadżety. Ja się trochę denerwuje, że tyle czasu spędza przed komputerem ale cóż zrobić, niech ma chłop trochę frajdy. Dzięki temu że ojciec lubi kupować przez neta Mateusz ma dużo fajnych rzeczy. I tu w tym wpisie chciałabym opisać kilka przydatnych rzeczy dla niemowlaka.
Zacznijmy od wózka 3w1
Chodząc po wszystkich sklepach dla dziecka możemy oglądać cudne wózki. Co jeden to lepszy i ma dużo funkcji. A chcemy dla swojego dziecka jak najlepiej wiec im więcej funkcji tym lepiej. I ja sama gdy byłam w ciąży szukałam wózka 3w1. Gdy kupiliśmy takowy wózek i parę tygodni w nim pojeździł mieliśmy go po dziurki w nosie. Zajmuje cały bagażnik. A mało tego żeby się w bagażniku zmieścił musi być spakowany stelaż i gondola oddzielnie. Nie, nie mamy małego auta. Mamy kombi!
Minęło parę miesięcy Mateusz wyrósł z gondoli, trzeba spacerówkę. I wiecie co? Mamy w domu wózek 3w1 z nieużywaną spacerówką dlatego że ten ciężki stelaż doprowadził nas do szału i zmieniliśmy wózek na spacerówkę parasolkę. I bardzo się z tego cieszę. Lekka , wrzucasz szybko do auta wyciągasz kiedy potrzeba. Więc warto się zastanowić czy chcemy płacić tyle pieniędzy za wózek 3w1 gdy i tak go nie użyjemy?
Bujaczki
Mamy w domu 3 bujaczki dla niemowlaka. Tak naprawdę tylko jeden odciążył mnie totalnie w ciężkich początkach macierzyństwa. Mowa tu o bujaczku hybrydowym Ingenuity który buja się sam i jeszcze gra melodie. To był strzał w 10. Mateusz marudny , chwila w bujaczku i malec śpi . Bardzo mi pomógł. Miałam czas ugotować obiad. Jedna bateria starczyła na cały okres bujania. Pozostałe bujaki służą mi do karmienia;) Dłużej niż 5 min Mateusz nie chce w nich spędzać. O ewentualnie teraz jeden sobie upatrzył do podciągania się.
Nosidełka
Jesteśmy posiadaczami Babybjörn i Tula. Powiem tak Babybjorn jest nosidełkiem od narodzin więc służyło nam od początku. Natomiast noszenie dzieciaka w nim parę minut i kręgosłup siadał. Za to można w nim nosić dziecko plecami do siebie, żeby coś widziało. No i oczywiście jest słynne jeżeli widzieliście film Kac Vegas ;) Natomiast po zakupieniu Tula zobaczyłam co znaczy nosidełko. Te nosidełko jest tak zaprojektowane że nie czuć ciężaru niemowlaka. Śmiałam się do Kuby że w tym nosidełku zaniosę Mateusza na Morskie Oko. Poza tym dzidziuś jest tak do Ciebie wtulony, że czujesz jego bliskość a on Twoje bicie serca. Trochę cena tego nosidła jest wysoka ale ja jestem bardzo zadowolona! Mogę wciąż tulić Mateuszka! A on szybko przy mamusi zasypia
Kołnierz do pływania
Bardzo fajny gadżet. Najpierw wypróbowaliśmy je w wannie. Mateusz uwielbia w nim pływać a ja nie stresuję się że mi się podtopi. Teraz wypróbowaliśmy koło na basenie. Rewelacja. Dzięki temu rodzice mogą popływać przy dzidziusiu. Momentami w termach przy muzyczce i przyciemnionym świetle Mateusz dryfujący z wyprostowanymi rączkami i nóżkami wyglądał na mega zchillowanego. Nie było osoby która by go nie zaczepiła
Skoczek
Dużo opinii krąży na temat skoczków czy są bezpiecznie czy też nie. My spróbowaliśmy. Kupiliśmy skoczka Mateuszowi. Skacze 5 min dziennie a ile przy tym ma frajdy. Mam nadzieje że negatywnie nie wpłynie to na jego rozwój. Na razie widzę plus, parę dni skakania i Mateusz podciąga się żeby stanąć
Huśtawka
Wczoraj kupiliśmy huśtawkę. Mateusz prawie z niej nie schodzi. Śmieje się w wniebogłosy. Chwila relaksu dla mamy , dużo frajdy dla dziecka. No i możliwość karmienia. Oczywiście nie podczas bujania.
Stolik edukacyjny
Oj teraz jest bardzo przydatny. Super zabawka do podciągania się na niej. Motywacją do podciągnięcia się są świecące i grające przyciski.
Podzielnik do mleka
Mateusz od jakiegoś czasu karmiony jest mlekiem modyfikowanym. Żeby z nim wyjść na jakikolwiek spacer musiałam pakować tonę rzeczy. Postanowiłam sobie trochę życie ułatwić i kupiłam wszystko mini żeby mi się do torebki zmieściło. Jakub wynalazł fajny podzielnik do mleka w proszku. Wsypuję trzy odmierzone ilości mleka. Gdy maluch zgłodnieje nalewam wody na porcję i wsypuje wcześniej odmierzone mleko.
Do tego biorę mini termos w którym noszę ciepła wodę do mleka więc nikogo nie muszę prosić o wrzątek a Mat ma jedzonko kiedy tylko chce. A on jak chce musi dostać natychmiast! Nie czeka ;)
Kolejnym fajnym produktem jest siateczka do owoców. Dzięki niej Mateusz zjada owoce od samego początku. Jest w stanie zjeść ich bardzo dużo a ja wiem że przy ich jedzeniu na pewno się nie zadławi.
Skoro jesteśmy przy jedzeniu to w przyrządzaniu jego bardzo pomaga mi parowar-blender Avent. Nie kupuję gotowych słoiczków tylko sama przyrządzam posiłki dla Mateusza. Gotowanie odbywa się przy pomocy pary. Wkładam do pojemnika ulubione składniki, ustawiam czas gotowania. Po ugotowaniu przekręcam pojemnik na drugą stronę i blenduję. Posiłki przyrządzam również z mrożonych produktów. Ile czasu zajmuje mi przygotowanie dania? Około 20 min. No i oczywiście koszt takiego słoiczka wynosi ok 50groszy ;)
Jejku teraz chwilowo mam pustkę w głowie co jeszcze... jak mi się przypomni dopiszę. Poza tym będę z czasem uzupełniała listę. Wraz z wiekiem gadżetów na pewno przybędzie. A Wy za to napiszcie mi z jakich gadżetów jesteście najbardziej zadowolone a ja postaram się przetestować.
Zacznijmy od wózka 3w1
Chodząc po wszystkich sklepach dla dziecka możemy oglądać cudne wózki. Co jeden to lepszy i ma dużo funkcji. A chcemy dla swojego dziecka jak najlepiej wiec im więcej funkcji tym lepiej. I ja sama gdy byłam w ciąży szukałam wózka 3w1. Gdy kupiliśmy takowy wózek i parę tygodni w nim pojeździł mieliśmy go po dziurki w nosie. Zajmuje cały bagażnik. A mało tego żeby się w bagażniku zmieścił musi być spakowany stelaż i gondola oddzielnie. Nie, nie mamy małego auta. Mamy kombi!
Minęło parę miesięcy Mateusz wyrósł z gondoli, trzeba spacerówkę. I wiecie co? Mamy w domu wózek 3w1 z nieużywaną spacerówką dlatego że ten ciężki stelaż doprowadził nas do szału i zmieniliśmy wózek na spacerówkę parasolkę. I bardzo się z tego cieszę. Lekka , wrzucasz szybko do auta wyciągasz kiedy potrzeba. Więc warto się zastanowić czy chcemy płacić tyle pieniędzy za wózek 3w1 gdy i tak go nie użyjemy?
Bujaczki
Mamy w domu 3 bujaczki dla niemowlaka. Tak naprawdę tylko jeden odciążył mnie totalnie w ciężkich początkach macierzyństwa. Mowa tu o bujaczku hybrydowym Ingenuity który buja się sam i jeszcze gra melodie. To był strzał w 10. Mateusz marudny , chwila w bujaczku i malec śpi . Bardzo mi pomógł. Miałam czas ugotować obiad. Jedna bateria starczyła na cały okres bujania. Pozostałe bujaki służą mi do karmienia;) Dłużej niż 5 min Mateusz nie chce w nich spędzać. O ewentualnie teraz jeden sobie upatrzył do podciągania się.
Nosidełka
Jesteśmy posiadaczami Babybjörn i Tula. Powiem tak Babybjorn jest nosidełkiem od narodzin więc służyło nam od początku. Natomiast noszenie dzieciaka w nim parę minut i kręgosłup siadał. Za to można w nim nosić dziecko plecami do siebie, żeby coś widziało. No i oczywiście jest słynne jeżeli widzieliście film Kac Vegas ;) Natomiast po zakupieniu Tula zobaczyłam co znaczy nosidełko. Te nosidełko jest tak zaprojektowane że nie czuć ciężaru niemowlaka. Śmiałam się do Kuby że w tym nosidełku zaniosę Mateusza na Morskie Oko. Poza tym dzidziuś jest tak do Ciebie wtulony, że czujesz jego bliskość a on Twoje bicie serca. Trochę cena tego nosidła jest wysoka ale ja jestem bardzo zadowolona! Mogę wciąż tulić Mateuszka! A on szybko przy mamusi zasypia
Kołnierz do pływania
Bardzo fajny gadżet. Najpierw wypróbowaliśmy je w wannie. Mateusz uwielbia w nim pływać a ja nie stresuję się że mi się podtopi. Teraz wypróbowaliśmy koło na basenie. Rewelacja. Dzięki temu rodzice mogą popływać przy dzidziusiu. Momentami w termach przy muzyczce i przyciemnionym świetle Mateusz dryfujący z wyprostowanymi rączkami i nóżkami wyglądał na mega zchillowanego. Nie było osoby która by go nie zaczepiła
Skoczek
Dużo opinii krąży na temat skoczków czy są bezpiecznie czy też nie. My spróbowaliśmy. Kupiliśmy skoczka Mateuszowi. Skacze 5 min dziennie a ile przy tym ma frajdy. Mam nadzieje że negatywnie nie wpłynie to na jego rozwój. Na razie widzę plus, parę dni skakania i Mateusz podciąga się żeby stanąć
Huśtawka
Wczoraj kupiliśmy huśtawkę. Mateusz prawie z niej nie schodzi. Śmieje się w wniebogłosy. Chwila relaksu dla mamy , dużo frajdy dla dziecka. No i możliwość karmienia. Oczywiście nie podczas bujania.
Stolik edukacyjny
Oj teraz jest bardzo przydatny. Super zabawka do podciągania się na niej. Motywacją do podciągnięcia się są świecące i grające przyciski.
Podzielnik do mleka
Mateusz od jakiegoś czasu karmiony jest mlekiem modyfikowanym. Żeby z nim wyjść na jakikolwiek spacer musiałam pakować tonę rzeczy. Postanowiłam sobie trochę życie ułatwić i kupiłam wszystko mini żeby mi się do torebki zmieściło. Jakub wynalazł fajny podzielnik do mleka w proszku. Wsypuję trzy odmierzone ilości mleka. Gdy maluch zgłodnieje nalewam wody na porcję i wsypuje wcześniej odmierzone mleko.
Do tego biorę mini termos w którym noszę ciepła wodę do mleka więc nikogo nie muszę prosić o wrzątek a Mat ma jedzonko kiedy tylko chce. A on jak chce musi dostać natychmiast! Nie czeka ;)
Kolejnym fajnym produktem jest siateczka do owoców. Dzięki niej Mateusz zjada owoce od samego początku. Jest w stanie zjeść ich bardzo dużo a ja wiem że przy ich jedzeniu na pewno się nie zadławi.
Jejku teraz chwilowo mam pustkę w głowie co jeszcze... jak mi się przypomni dopiszę. Poza tym będę z czasem uzupełniała listę. Wraz z wiekiem gadżetów na pewno przybędzie. A Wy za to napiszcie mi z jakich gadżetów jesteście najbardziej zadowolone a ja postaram się przetestować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)