piątek, 3 marca 2017

Pies najlepszy przyjaciel człowieka


Dziś chciałabym przytoczyć Wam historię naszego pieska- suczki Kirki. Jest to nie tylko zwierzę ale również członek rodziny. Kochamy ją bardzo i traktujemy jak księżniczkę :) Historia Kirki jest smutna
 bo pokazuje jacy ludzie są obojętni wobec zwierząt. Ale świetnie się kończy bo znajduje swój dom i jest szcześliwa.
Było lato 2014. Pojechaliśmy z Jakubem, mamą Jolą i babcią Hanią do Białej Podlaski do rodziny. Po drodze postanowiliśmy zajechać na cmentarz do moich pra dziadków oporządzić grób. Sierpień 2014 pierwsze w Polsce wściekłe upały. Na termometrze 35 stopni. Skwar, pot się leje. Myjemy nagrobek wodą. I nagle  z za nagrobka wyłania się mały szczeniaczek bardzo spragniony wody. Wręcz rzuca się na baniak z wodą. Rozglądam się, szukam wzrokiem właściciela. Lecz jej wychudzone ciałko samo mówi za siebie. Ktoś nagle wpada na pomysł. Mamy kanapki w samochodzie. Chodźcie nakarmimy psinę. I tak też zrobiliśmy. Mama moja nachyla się nad szczeniakiem żeby dać mu szyneczki z bułki a szczeniak za suchą bułkę. I na raz zjadł. Jakie to było głodne maleństwo. Przy cmenatrzu obok było gospodarstwo. Słyszymy z Jakubem, że ktoś woła jakieś zwierzę do domu. Ucieszyliśmy się bo pewnie chodzi o tego małego psiaka. Psa na ręce i do gospodarstwa. A tam usłyszeliśmy, że ten ów szczeniak został wyrzucony z samochodu 5 dni temu. Tu na cmentarz. Że przez pięć dni ta mała zagubiona psina błąkała się po cmentarzu przy 35 stopniach i każdy z miejscowych o tym wiedział i nikomu nie przyszło do głowy postawić durnej miski z wodą? Już nie mówię tu o wzięciu zwierzaka. Ale o jednej zwykłej misce z wodą. I tu mnie zastanawia ta znieczulica ludzka. Chciałabym żeby każdej osobie co była okrutna wobec zwierząt przytrafiło się to samo. Każdego dnia modlę się żeby do tych bydlaków karma wróciła. Nie mówie tu o mieszkańcach małej miejscowości którzy nie wystawili wody. Mówię tu o zwyrodnialcach którzy zakopują swoje wierne zwierzęta żywcem, topią szczeniaki czy kopią. Uważacie że jesteście lepsi i silniejsi. Że macie władzę nad bezbronnym zwierzęciem. Macie, może chwilową ale pamiętajcie karma wraca. A czasem nie wiesz nawet kto jest świadkiem waszego zachowania. I tu mowa teraz do tych kochających zwierzęta. Nie bójcie się reagować. Tych zwyrodnialców trzeba tępić. Dziś zabiją zwierzę jutro człowieka. A swoją reakcją pokażecie że nie jesteście obojętni.
     No dobra ale wracając do tematu wtedy po uzyskaniu informacji o piesku postanowiliśmy ją zabrać ze sobą. Pomimo tego że mieliśmy jakieś 600km do zrobienia. Bo jechaliśmy na weekend do Białej no i następnie do ambasady w Warszawie. Kirka grzecznie te wszystkie kilometry spędziła na moich kolanach. Już od tej pory nigdy nie głodowała i nigdy nie będzie.

      Podobnie było z moim starszym psem Sabą. Ale ona jest z tych owczarkowatych. Nie mogłam jej zabrać ze sobą do bloku. Saba z resztą i tak by ze mną nie poszła bo za Panią wybrała sobie moją mamę. Wyjechaliśmy ze znajomymi do Stegny pod namioty. Idąc na imprezę usłyszałam skomlenie psa. Na ruchliwej ulicy, w kałuży siedział mały szczeniaczek owczarka. Urwanie chmury. Deszcz padał tak że na ulicy tworzyła się mała rzeka. Nie mogłam sobie pozwolić na psa. Mieliśmy koty. Ale na szczęście mój ówczesny chłopak postanowił go zabrać dla siebie. Po powrocie do Olsztyna z naszym pieskiem ,na chwilę zostawiliśmy go mojej mamie. Zadzwoniłam zapytać jak się pies sprawuje i usłyszałam, że Saba się nazywa i zostaje u nas.


     Patrze i podziwiam że trochę społeczeństwo się zmienia i próbują coś robić dla tych naszych zwierząt. Na przykład w Tomarynach pod Olsztynem w schronisku organizują wszelkie imprezy żeby ludzie troszkę spędzili czasu z biednymi, samotnymi psiakami. Mowa tu m.in. o biegu na 6 łap. Niestety nigdy nie uczestniczyłam w tym. Może kiedyś się przełamie ale nie przeżyłabym  wejścia na teren schroniska. Bym wróciła chyba ze wszystkimi zwierzętami do domu. Tak bardzo mi ich żal. Moje serce by pękło. Ale Was jak najbardziej zachęcam. Nawet nie wiecie ile to frajdy dla psiaka.
    Chciałabym również żeby ludzie przestali zakładać hodowle czysto biznesowe. Często się słyszy o złych warunkach hodowli bo liczy się tylko mamona a nie uczucia. Byłam kiedyś z przyjaciólmi w hodowli pod Toruniem. Umiejscowiona była w lesie, z dala od domów. Ogromny dom, nowego budownictwa. Powiedziałabym wręcz że to willa. Wchodzimy do środka a tam te wszystkie psiaki w łóżku i na kanapie. Dosłownie wszędzie. Właścicielka żyje z nimi jak w rodzinie. Zanim oddała psa moim znajomym przeprowadziła wywiad. Zapytała o warunki w jakich będzie zwierzę. I to się chwali. A nie brudne klatki z odchodami. Dopuszczany każdy z każdym do rozrodu. Jakaś masakra. Poza tym czy nie lepiej zaadoptować i uratować komuś życie? Niż po prostu kupić sobie psa? Tyle zwierząt czeka na dom. Czeka na miłość. Ty mu dasz miłość a on będzie Twoim wiernym przyjacielem do grobowej deski.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz